Rozmowa z Anną Borucką, mezzosopranem, odtwórczynią ról m.in. Czipry w "Baronie cygańskim", Flory w "Traviacie" i tytułowej w "Carmen"
"Wielka sława to żart..." - te słowa z operetki "Baron cygański", której premiera odbyła 134 lata temu, nie straciły chyba nic z swojej mądrości i głębi. Sława jest kapryśna, zmienna, dzisiaj jesteśmy na szczycie, jutro nikt o nas nie pamięta. Zmienia się natomiast forma kontaktu artysty z wielbicielami, ma coraz częściej wymiar nie tylko personalny, podczas uczestniczenia w spektaklu, ale też i wirtualny. To dobrze, czy źle?
Myślę, że faktycznie w samym przekazie zawartym w arii Sandora, nic się nie zmieniło. Najlepszym dowodem na to jest wielkie grono wspaniałych artystów, którzy zakończyli już swoją karierę i tylko nieliczni o nich wciąż pamiętają... Natomiast rzeczywiście, żyjemy w dobie internetu i korzystamy z jego dobrodziejstw. Artyści tworzą własne strony internetowe i wykorzystują je jako sposób do komunikacji, także ze swoim fanami. Wielokrotnie, po spektaklach czy koncertach, otrzymywałam właśnie przez sieć internetową wiadomości od widzów, którym trudno byłoby wyrazić uznanie osobiście. I to jest bardzo miłe, zbliża obie strony. Transmisje internetowe spektakli również cieszą się wielkim zainteresowaniem, a nasza "sława" na tym korzysta! Chyba najbardziej odczułam tę popularność po relacji „Strasznego dworu” Teatru Wielkiego w Warszawie, pierwszym streamingu polskim, gdzie kreowałam rolę Cześnikowej. Nie spodziewałam się, że ten przekaz trafi do tak szerokiego grona odbiorców. Dodatkową zaletą tej formy kontaktu jest fakt, że zostaje ona w sieci i można obejrzeć transmisję w dogodnej chwili. Muszę jednak podkreślić, że nadal jednak najbardziej pożądanym kontaktem z widzem jest kontakt osobisty, uścisk dłoni i gratulacje wiernych fanów, którzy nade wszystko cenią obcowanie z żywą muzyką!
"Baron cygański", w którym możemy Panią podziwiać podczas tego sezonu karnawałowego na deskach Opery Śląskiej, to jedna z najbardziej popularnych operetek, doceniona przez samego kompozytora. Johann Strauss (syn) był z niej dumny i jak pokazuje czas, nie bez przyczyny, bo trudno wyobrazić sobie karnawałowy repertuar właśnie bez tego tytułu. Nie jest to przecież tak oczywiste, patrząc na wiele dzieł operetkowych i operowych, które odeszły w zapomnienie, a były kiedyś tak doceniane. W czym więc tkwi sukces i magia "Barona"?
Przede wszystkim, przed upływem czasu i wynikających z tego zmian, broni się sama muzyka. I to jest fakt: jeśli nawet libretto nie do końca przemawia, albo jest już mocno odległe, to muzyka, dobra muzyka, zawsze jest ponadczasowa. W „Baronie" jednak, libretto dobrze współgra z muzyką, nie razi archaizmem. Przekaz jest ponadczasowy, trochę przypominający bajkę o Kopciuszku. Ciągle takich historii pragniemy, czekamy, wierzymy, że się zdarzą i chcemy, aby przytrafiły się właśnie nam. Te pragnienia są uniwersalne, niezależne od czasu i marzymy o nich nawet będąc dorosłymi. Dla mnie, jako śpiewaczki, "Baron" jest także interesujący pod tym względem, że nie odczytuję go jako typową operetkę, chociaż tak jest zaklasyfikowany. Ma znamiona operowe , co widoczne jest szczególnie w rysunku postaci i w trudnościach wykonawczych. Zaśpiewanie tych ról jest zatem dla wykonawców wyzwaniem.
Muzyka w tej operetce ma w sobie ogromną namiętność, pasję. To prawdziwa mieszanka wybuchowa folkloru cygańskiego i węgierskiego, kontrastująca z wykwintnością salonów wiedeńskich. Bohaterka, którą pani kreuje, cyganka Czipra, należy do tego pierwszego kręgu społecznego, uosabia pewną mądrość życiową, którą daje jej wiek i doświadczenie. Wcielenie się w tę rolę wymaga nie tylko oczywistych talentów głosowych, ale i umiejętności aktorskich, przekazania całego bagażu przeżyć i doznań, niesionych przez tę postać.
Czipra symbolizuje moc sprawczą, „spiritus movens”. Bywa komentatorem, "popycha” akcję swoimi słowami, proroctwem, czasem nawet samym pojawieniem się. Kiedy grałam ją po raz pierwszy, byłam dwudziestokilkuletnią dziewczyną, która musiała stać się "starą wiedźmą"! Bardzo trudno stworzyć wiarygodną postać wbrew warunkom fizycznym , wymagało to zapanowania nad naturalną dynamiką młodej osoby, spowolnienie ruchów i nadanie im "dojrzałości". Trzeba było nie tylko poruszać się wolniej, ale też oddać całą głębię postaci, która ma w sobie coś nierzeczywistego, bajkowego. Bohaterka, pojawiająca się w środku szalonego zgiełku, nie może zniknąć w tłumie, trzeba nadać jej bardzo wyjątkową aurę. Stojąca z boku, czasem w zamyśleniu, a jednocześnie silnie zaznaczająca swoje miejsce. Ważna jest tu pomoc realizatorów spektaklu. Ja miałam ogromne szczęście po raz kolejny pracować z reżyserem i choreografem, Panem Henrykiem Konwińskim, który jest moim wielkim mistrzem. Jego pomoc, uwagi, były bardzo cenne. A debiutowałam na scenie operowej wspaniałym przedstawieniem właśnie Pana Henryka – „Orfeusz i Eurydyka” w 2008 roku.
Cyganką, ale zupełnie inną, jest tytułowa "Carmen" Georges'a Bizeta, którą też ma Pani w swoim repertuarze. To młoda kobieta o ogromnym temperamencie…
Carmen jest postacią bardzo złożoną. Z każdym aktem dojrzewa i zmienia się, ale na zawsze podstawową wartością pozostaje dla niej wolność. To wspaniała rola, która wymaga od wykonawczyni wielu umiejętności. Carmen nie tylko śpiewa, ale też tańczy i gra na kastanietach, uwodzi i roztacza czar... Te wszystkie elementy warunkują sukces.
W grudniu 2018 mogliśmy oklaskiwać panią w premierowej "Traviacie" Giuseppe Verdiego, gdzie gra pani Florę, partnerkę biznesową, przyjaciółkę i… rywalkę jednocześnie tytułowej bohaterki. To kolejna odsłona Anny Boruckiej, równie interesująca.
Staram się, żeby każda śpiewana przeze mnie rola była inna, pokazywała paletę innych emocji. Postać na scenie potrzebuje życiowej prawdy, dlatego czerpanie z własnych przeżyć i doświadczeń jest bardzo ważne. Oczywiście są role, z którymi łatwo się identyfikować i takie, jak wspomniana Czipra, z którą było trudniej...chociaż z roku na rok, ta identyfikacja jest łatwiejsza (śmiech). W roli Flory debiutowałam. Obejrzałam oczywiście wcześniej różne inscenizacje klasyczne, gdzie ta bohaterka jest przyjaciółką Violetty-Traviaty, wspiera ją. Tu musiałam jednak tę postać zbudować inaczej, bo takie było założenie reżysera, Michała Znanieckiego. Flora widzi się już jako następczyni Violetty, która ze względu na chorobę, będzie musiała usunąć. Jestem zatem początkowo czarnym charakterem, ale potem przychodzi refleksja i duchowa przemiana. Niewiele jest realizacji „Traviaty”, gdzie Flora jest tak złożoną postacią.
Ludzie podobno dzielą się na wielbicieli opery i fanów operetek. A Pani do której grupy się zaliczy? Pytam nie jako widza, ale artystkę
Jestem fanką opery, zdecydowanie. Twórcy operetek nie byli "życzliwi" dla mezzosopranów (takim głosem dysponuje artystka –przyp. red). Nie napisano operetki, w której główną partię powierzono mezzosopranowi. A jednak, co ciekawe, pierwsze kroki na scenie stawiałam właśnie w operetce. Moją pierwszą rolą była Wenus w "Orfeuszu w piekle" na deskach Teatru Muzycznego w Gliwicach. To był wspaniały czas poznawania i obserwowania. Pierwsze doświadczenia sceniczne są dla młodego śpiewaka bardzo ważne. Kształtują nas i kierunkują. Miałam dużo szczęścia, bo trafiałam na wspaniałych, życzliwych ludzi, od których mogłam się uczyć.
Na spotkaniach rodzinnych czy w gronie znajomych, lekarze proszeni są o porady i stawianie diagnozy, a śpiewak operowy daje się namówić na występ?
Rodzina i znajomi są moimi wiernymi fanami, często bywają na spektaklach i koncertach, a ja zawsze odśpiewuję tradycyjne "sto lat" solenizantom. Natomiast po więcej wrażeń zapraszam do opery. Zdradzę jednak, że zdarzyło mi się zaśpiewać Habanerę na weselu koleżanki. To był taki prezent-niespodzianka.
Rozmawiała Magdalena Nowacka-Goik
Absolwentka Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach w klasie prof. Jana Ballarina i prof. Ewy Biegas. Stypendystka Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2007). Laureatka konkursów wokalnych m.in.: Konkursu im. Imricha Godina we Vrable na Słowacji (2007, I nagroda), finalistka Konkursu im. Ady Sari w Nowym Sączu (2007, nagroda specjalna za najlepsze wykonanie
utworu polskiego), Konkursu im. Mikuláša Schneider-Trnavsky’ego w Trnavie na Słowacji w (2008, I nagroda i nagroda specjalna dyrektora opery w Bratysławie), finalistka Konkursu Moniuszkowskiego w Warszawie (2013, nagroda Dyrekcji Teatru Wielkiego - Opery Narodowej). Otrzymała również nagrodę Opery Bałtyckiej i I nagrodę na III Międzynarodowym Konkursie Wokalnym im. Andrzeja Hiolskiego w Kudowie Zdroju (2014).
Uczestniczyła w wielu kursach mistrzowskich m.in.: Christy Ludwig, Heleny Łazarskiej, Izabelli Kłosińskiej, Ingrid Kremling-Domański i Franzisco Araizy, po którym została zaproszona do udziału we wspólnym projekcie ze szwajcarską Verein Opera (2010). W sezonach 2012/2013 i 2013/2014 była słuchaczem Akademii Operowej Teatru Wielkiego - Opery Narodowej.
Zadebiutowała partią Orfeusza w Orfeuszu i Eurydyce Glucka w Operze Śląskiej (2008), gdzie wystąpiła również w partii Jadwigi w Strasznym dworze Moniuszki, Dorabelli w Cosi fan tutte Mozarta, a także Karczmarki w Borysie Godunowie Musorgskiego. Wykonuje również partię Czipry w operetce Baron cygański J. Straussa oraz tytułową w Carmen Bizeta.
Współpracuje z Teatrem Wielkim - Operą Narodową, gdzie zaśpiewała partię Hanny w Pasażerce Weinberga i Marty w Jolancie Czajkowskiego. W Operze Nova w Bydgoszczy wykonywała partię Laury w Giocondzie Ponchiellego. W Operze Krakowskiej zaśpiewała partię Ninon w Diabłach z Loudun Pendereckiego oraz Zofii w Halce Moniuszki. W Gliwickim Teatrze Muzycznym była Venus w Orfeuszu w piekle Offenbacha i Miną w Hrabinie Maricy Kalmana.
Z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia dokonała nagrania operetki Loteria na mężów, czyli Narzeczony nr 69 Szymanowskiego (2011), a w ramach współpracy artystki z Instytucją Promocji i Upowszechniania Muzyki „Silesia” nagrała CD: Ptasie plotki i inne wiersze – Witold Lutosławski dzieciom z Orkiestrą Akademii Beethovenowskiej pod batutą Mai Metelskiej (2013).
Wykonuje również muzykę oratoryjną (m.in.: utwory Bacha, Vivaldiego, Mozarta, Rossiniego) oraz lirykę wokalną kompozytorów polskich i zagranicznych. Koncertuje w kraju i za granicą.