libretto: Leo Stein i Béla Jenbach, przekład polski: Jerzy Jurandot
kierownictwo muzyczne: Rafał Kłoczko
reżyseria: Pia Partum
przestrzeń/wideo/światła: Wojciech Puś
kostiumy: Andrzej Sobolewski
choreografia i ruch sceniczny: Henryk Konwiński
kierownik chóru: Krystyna Krzyżanowska-Łoboda
kierownik baletu: Grzegorz Pajdzik
asystent dyrygenta: Grzegorz Brajner
asystent reżysera: Bernadeta Maćkowiak
asystentka kostiumografa: Dagmara Walkowicz-Goleśny
asystentka choreografa: Aleksandra Piotrowska-Zaremba
korepetytorzy solistów: Larysa Czaban, Michał Kryworuczko
Operetka w 3 aktach
Czas trwania:17 czerwca w Sali Koncertowej im. Adama Didura zostanie zaprezentowana wersja koncertowa opertki Imre Kálmána.
OBSADA:
SYLVIA VARESCU – Ewa BIEGAS, Renata DOBOSZ, Aleksandra ORŁOWSKA, Aleksandra STOKŁOSA
EDWIN – Łukasz GAJ, Sławomir NABORCZYK, Adam SOBIERAJSKI
BONI KANCSIANU – Maciej KOMANDERA, Maciej OGÓRKIEWICZ
FERI VON KEREKES – Adam ZAREMBA, Kamil ZDEBEL
STASI – Leokadia DUŻY, Ewa LOPOCZ, Ewelina Szybilska
ROHNSDORF – Włodzimierz SKALSKI, Zbigniew WUNSCH
LEOPOLD MARIA VON LIPPERT-WEYLERSHEIM – Bogdan KUROWSKI, Feliks WIDERA
ANHILDA – Joanna KŚCIUCZYK-JĘDRUSIK, Iwona NOSZCZYK
AMBASADOR BILLING – Adam JANIK, Paweł BROL
ENDREI – Cezary BIESIADECKI, Witotold DEWOR
MIKSA – Michał BAGNIEWSKI, Dariusz NURZYŃSKI
KISZ – Juliusz URSYN-NIEMCEWICZ, Janusz WENZ
Akcja rozgrywa się w Budapeszcie i Wiedniu z początkiem XX w.
Akt I
W budapeszteńskim variete "Orfeum" pożegnalny występ pięknej gwiazdy czardasza, Sylvii Varescu, która jeszcze tej nocy wyjeżdża na tournée do Stanów Zjednoczonych. Przyjaciel i opiekun Sylvii, hrabia Boni, wydaje na jej cześć pożegnalną kolację. Wraz z drugim entuzjastą popularnej artystki, hrabią Feri, zastanawiają się, jakie wrażenie wywrze wyjazd Sylvii na młodym księciu Edwinie. Oni dwaj, życie spędzając na przesiadywaniu po knajpach, nie traktują kabaretowych gwiazdek zbyt serio, bo przecież "Artystki, artystki, artystki z variete nie biorą miłości zbyt tragicznie...", natomiast Edwin - kocha się w Sylvii do szaleństwa. I chociaż ojciec, książę Lippert-Weylersheim, wiedząc już o jego romansie, śle codziennie po kilka telegramów nakazujących Edwinowi powrót do Wiednia, młody książę nadal przesiaduje w "Orfeum". Chce zatrzymać Sylvię, nie zgadza się na jej wyjazd, nie wiedząc, iż Sylvia wyjeżdża właśnie po to, aby uciec przed nim i przed jego miłością; jak najbardziej ją odwzajemnia, lecz wie, że ta miłość nie ma przecież żadnej przyszłości. Rodzice Edwina nigdy nie zgodzą się na ich małżeństwo... Dlaczego musiała pokochać Edwina? Dlaczego on musiał spotkać ją? Dlaczego "choć na świecie dziewcząt mnóstwo, usta lgną ku jednym ustom..."?
Sylvia ma rację. Opory ojcowskie niełatwo zwalczyć. Do Edwina przybywa z Wiednia porucznik Rohnsdorf z rozkazem: nazajutrz książę ma zameldować się w komendzie swego korpusu. Rozkaz jest wprawdzie inspirowany przez ojca, ale pozostaje rozkazem, i Edwin, jako oficer, musi go wypełnić. Przy okazji Rohnsdorf przypomina Edwinowi, że w Wiedniu czeka na niego... narzeczona, hrabianka Stasi, z którą zaręczył się przed pięciu laty, jeszcze jako sztubak. Nikt przedtem nie traktował tych zaręczyn poważnie, teraz jednak rodzice Edwina nalegają na jak najszybsze małżeństwo z hrabianką. Edwin prosi Rohnsdorfa o pół godziny zwłoki w wyjeździe do Wiednia i zdobywa się na desperacki gest: chcąc zatrzymać Sylvię przy sobie, prosi ją o rękę, po czym notariusz spisuje jego oświadczenie: "Ja, Edwin, książę von Lippert-Weylersheim, ogłaszam pannę Sylvię Varescu swoją prawowitą małżonką i przysięgam wobec świadków w ciągu ośmiu tygodni wstąpić z nią w oficjalny związek...". Zobowiązanie to wręcza oszołomionej Sylvii i odjeżdża do Wiednia, do korpusu.
Przychodzi natomiast Boni; pilnował w hotelu pakowania kufrów Sylvii i teraz dopiero dowiaduje się, że Sylvia zostaje w Budapeszcie jako... żona Edwina. Dowiaduje się też o całej ceremonii zaślubin, po czym wybucha śmiechem i tłumaczy Sylvii, że Edwin nie miał prawa podpisywać podobnych oświadczeń, bo przecież ogłoszono już jego związek z inną. Pokazuje jej zawiadomienie o oficjalnych zaręczynach Edwina z hrabianką Stasi, które otrzymał (w tajemnicy przed Edwinem) od Rohnsdorfa.
Sylvia czuje się zawiedziona i oszukana. Boni pociesza ją: "Gwiżdż sobie na nich! Po co ci ten Edwin i cała jego nadęta rodzinka? Tuziny takich Edwinów będą cię błagały o jeden uśmiech!" - "Masz rację, Boni. Jedźmy. Po oklaski, po karierę..."
Akt II
W pałacu księstwa Lippert-Weylersheim w Wiedniu wielki bal, na którym stary książę zamierza oficjalnie ogłosić zaręczyny swego syna z hrabianką Stasi. Edwin jednak nadal próbuje odwlec uroczystość zaręczyn. Przekonany, że Sylvia rzuciła go i pojechała do Ameryki lekceważąc jego miłość i oświadczyny, telegrafował do niej ze sto razy, nie uzyskując słowa odpowiedzi. Jest rozgoryczony, niemniej chce jeszcze czekać; liczy, iż odmieni serce Sylvii. Stasi, znając prawdziwe uczucia Edwina, nie nalega na ogłoszenie zaręczyn. Na bal przychodzi hrabia Boni... z żoną. "Żoną" jest Sylvia; wróciła już ze Stanów i namówiła przerażonego tą mistyfikacją hrabiego, aby przez jeden wieczór zgodził się udawać jej męża. Zakochana niezmiennie w Edwinie, przyszła tutaj, chcąc ostatecznie rozwikłać ich wzajemne stosunki. Jako hrabina Kancsianu robi furorę w salonie, oczarowuje bez reszty także i starego księcia, aczkolwiek niektórzy z obecnych zwracają uwagę na jej uderzające podobieństwo do pewnej aktorki, co to "była na Węgrzech zaręczona z jakimś księciem, lecz naturalnie porzucił ją. Nazywają ją odtąd księżniczką... czardasza". Sylvia i Edwin zostają sami; nie mogą początkowo porozumieć się, udają miłość - ona do Boniego, on do Stasi, choć w głębi serca wiedzą, że kochają się jak dawniej.
Natomiast Boni zupełnie stracił głowę dla Stasi. Jej zresztą także spodobał się przystojny i dowcipny hrabia. Co prawda dziwi ją nieco, iż hrabia, mając tak piękną żonę, już w parę dni po ślubie zaleca się do innej, ale - zdarza się! ("Bo to jest miłość, ta głupia miłość"). Wydaje się, iż Edwin z Sylvią też się wreszcie porozumieli. Boni oznajmia Edwinowi, że zgadza się na rozwód, i młody książę zamierza natychmiast oznajmić ojcu zamiar poślubienia hrabiny Kancsianu: "Swoją drogą to szczęście, że Boni się z tobą ożenił. Dał ci nazwisko i tytuł; rozwiedziona hrabina Kancsianu może zostać księżną Weylersheim!"
Sylvia nie zdradza jeszcze swego kłamstwa. Widzi z tych słów, iż nic się nie zmieniło; jako Sylvia Varescu nadal nie ma szans w książęcej rodzinie. Edwin zapewnia wprawdzie, że on by się jej nie wyrzekł, lecz "to by nie było prawdziwe szczęście...". Gdy następuje ogłoszenie zaręczyn Edwina i Stasi, Edwin oświadcza, że jego serce należy do innej, chce ożenić się z hrabiną Kancsianu. " - Nie jestem hrabiną i nigdy nią nie byłam - wyznaje Sylvia. - Jestem... księżną Weylersheim!". I ku ogólnej konsternacji pokazuje staremu księciu zobowiązanie małżeńskie jego syna. Tego wieczora mija właśnie ośmiotygodniowy termin dopełnienia małżeńskich formalności.
Zaskoczony Edwin mówi, że nim upłynie dzisiejsza noc, może jeszcze dotrzymać słowa, ale Sylvia drze jego zobowiązanie na kawałki i rzuca mu pod nogi: "To słowo więcej cię nie wiąże. Ja zwracam ci je dziś... Po co hańbić masz nazwisko mezaliansem z szansonistką..."
Akt III
Sylvia z Bonim wracają do hotelu. Zapłakana, załamana, postanowiła zerwać także ze sceną, mimo iż spotkany tu hrabia Feri gorąco namawia ją na powrót do "Orfeum". Sylvia wychodzi z Ferim, wbiega natomiast Edwin, aby rozprawić się z Bonim - teraz już wie, że to Boni powiedział niegdyś Sylvii o jego zaręczynach i spowodował jej wyjazd do USA. Lecz Edwin musi szybko ukryć się w pokoju, bo portier anonsuje przybycie... jego ojca. Stary książę przychodzi szukać Edwina w obawie, aby syn nie zrobił sobie czegoś złego.
Korzystając z okazji, Boni prosi księcia o rękę hrabianki Stasi, która zresztą sama przyszła także i niemal domaga się tych oświadczyn. Powraca Feri; namawia księcia, by nie sprzeciwiał się dłużej synowskim uczuciom: "Sam - powiada - byłbym najszczęśliwszy, gdyby udało mi się kiedyś poślubić szampańską Hildę z variete w Miszkolcu. Niestety, zdmuchnął mi ją sprzed nosa żupan von Palonay, a gdy owdowiała, ożenił się z nią baron Geza Zantler...". I książę wnioskuje z tego, że mowa tu o jego małżonce, księżnej! On ją z kolei przejął po baronie!
Księżna zjawia się właśnie w hotelowym hallu i przyznaje, acz niechętnie, iż śpiewała kiedyś i tańczyła w variete. A więc to prawda! "Wziąłem za żonę szansonistkę, czyli Edwin jest po prostu dziedzicznie obciążony..."
Pozostaje jeszcze tylko pogodzić Sylvię z Edwinem. Podejmuje się tego Boni; sugeruje Sylvii, że Edwin zamierza z rozpaczy popełnić samobójstwo. A to jest już ponad jej siły.
"Kocham cię, dla ciebie tu przyjechałam, bez ciebie żyć nie mogę! - krzyczy Sylvia do telefonu, myśląc, że rozmawia ze strzelającym do siebie Edwinem. A Edwin stoi tuż, tuż, bierze ją w ramiona, no i "w rytm walczyka serce śpiewa - kochaj mnie!"
/ Streszczenie libretta w oparciu o Przewodnik Operetkowy Lucjana Kydryńskiego, PWM 1994/
Operetkowy melodramat
Reżyserem spektaklu jest młoda artystka Pia Partum, która ma już na swoim koncie kilkanaście operowych i dramatycznych inscenizacji wysoko ocenianych przez publiczność i krytyków. Kierownictwo muzyczne objął jeden z najzdolniejszych młodych polskich dyrygentów - Rafał Kłoczko. W spektaklu wykorzystane są także wizualizacje autorstwa filmowca Wojciecha Pusia.
W naszej interpretacji skupiam się na oddaniu pełnej melancholii i uroku miłosnej historii z nieco gorzkim happy endem – podkreśla reżyserka, Pia Partum. Ukazuję fabułę w entourage'u aluzji do minionej epoki lat 20 ubiegłego stulecia – niezwykle efektownych wizualnie czasów (zbieżnych przy tym z czasem powstania libretta) jeśli chodzi o modę. Jednocześnie na tyle odległych, że przedstawiana historia nabiera posmaku dawno minionej świetności, wspomnienia czegoś, co bezpowrotnie minęło. Bezpowrotnie minionej elegancji i dawnej galanterii – dodaje reżyserka.
„Księżniczka czardasza” to jeden z najbardziej lubianych tytułów operetkowych, który zawsze cieszył się niesłabnącym powodzeniem bytomskiej publiczności. Wierzymy, że Melomanom brakowało go w repertuarze, bo historię Edwina, który zakochuje się w gwieździe Variete – Sylvii, można oglądać i słuchać bez końca. To największy sukces Kálmána, a jednocześnie jedno z najwybitniejszych dzieł nowszej operetki wiedeńskiej. Mnóstwu tu lubianych i pięknych melodii: słynny czardasz Sylvii oraz duety „W rytm walczyka serce śpiewa”, „Artystki z Variete” czy „Choć na świecie dziewcząt mnóstwo”.
Dzieła operetkowe w Polsce niesłusznie uznawane są za niższą sztukę od opery, a inwencji melodycznej, często bardzo barwnej, przemyślanej instrumentacji, czy poruszających historii miłosnych mogłoby pozazdrościć wiele innych dzieł – zapewnia kierownik muzyczny, Rafał Kłoczko. „Księżniczka czardasza” to przepiękna operetka ze świetnie skonstruowaną dramaturgią i muzyką oddającą doskonale uczucia bohaterów. Stosowanie motywów przewodnich spaja partyturę i pozwala odbiorcy lepiej śledzić losy bohaterów. Wraz z reżyserką skupiliśmy się na melodramatycznych elementach tego dzieła, aby stworzyć historię prawdziwą i poruszającą, gdzie każde słowo współgra z muzyką – dodaje dyrygent.